W 9. odcinku 5. sezonu „Gry o Tron” byliśmy świadkami okrutnej śmierci małej Shireen Baratheon. Fani twórczości George’a R. R. Martina są zgodni - to najbardziej szokujące odstępstwo od książek w tej serii…
Scena gwałtu, którego ofiarą padła Sansa Stark w 6. odcinku 5. sezonu „Gry o Tron”, wcale nie była ostatnią szokującą modyfikacją historii znanej nam z kart książek George’a R. R. Martina. Fani mogli się o tym bardzo boleśnie przekonać już trzy tygodnie później, w epizodzie zatytułowanym „Taniec Smoków”… Tym razem prawdziwie okrutny los spotkał księżniczkę Shireen Baratheon, która z inicjatywy Melisandre została złożona w ofierze Panu Światła. Wzbudzająca wielką sympatię widzów bohaterka spłonęła żywcem w obecności własnego ojca Stannisa, który w imię swoich ambicji przyzwolił na ten prawdziwie barbarzyński czyn…
Scena ta szokuje jeszcze bardziej, kiedy zdamy sobie sprawę, że… książkowa Shireen wciąż żyje ! Dziewczynka nigdy tak naprawdę nie towarzyszyła ojcu w wyprawie na Winterfell - wraz ze swoją matką została bowiem na Czarnym Zamku. Jak widać, serialowy Stannis nie cofnie się absolutnie przed niczym, aby móc w końcu zasiąść na Żelaznym Tronie… Producenci „Gry o Tron” po raz kolejny udowodnili nam, że serial zmierza w bardzo mrocznym kierunku. A przed nami jeszcze finałowy odcinek 5. sezonu…!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz